Wieś Zaraszów powstała przy drodze z Bychawy do Turobina. Niegdyś były to ważne ośrodki na całą okolice słynące bogactwem i wszelkim dobrem, więc i droga je łącząca była ważna. Drogę i wieś wymienia Kajetan Koźmian wspominając słynną przygodę gajowego z niedźwiedzicą (czytaj: http://zaraszow.pl/showthread.php?tid=20 #5 i też: http://zaraszow.pl/showthread.php?tid=8 i patrz Herb Zaraszowa).
A że droga była ważna, więc gdy powstała wieś, a może nawet dużo wcześniej, przy drodze powstała karczma. Stala na wzgórku obok którego było źródełko, a potem gdy źródło wyschło, to wykopano studnię.
Od niepamiętnych czasów karczmę prowadziła rodzina Kiełów. Były Kieły Duże i Małe, Ostre i Tępe, ale zawsze Kieły. A z nich najsłynniejszy był Jan Kieł. Był z niego słynny muzyk, bo cudownie grać na fujarce potrafił i tym graniem tak omamiał wędrowców, że o celu podróży zapominając całymi dniami w karczmie siedzieli i pieniądze wydawali. A omamiał nie tylko graniem ale też okowitą której nie żałował i płacić sobie słono kazał.
Tenże JanKieł zainspirował podobno naszego wieszcza Adama Mickiewicza do napisania poematu o życiu na Dworach Szlacheckich w początkch XIX wieku i o życiu szlachty zubożałej. I postać JanaKieła i okolica zachwyciły poetę, ale początek: „Lubelszczyzno, Ojczyzno moja, Ty jesteś jak zdrowie...” nie pasował rytmicznie i Mickiewicz przeniósł się na Litwę. Zabrał jednak naszego JanaKieła i zrobił z niego Jankiela, Żyda, a ludową fujarkę na której ten grywał, zamienił na bardziej polityczne cymbały (i tak już zostało, że do dziś cymbały są „bardziej” polityczne).
A jak to bywa Zaraszowski JanKieł w dostatki opływając stał się chciwy i zły. Mało mu było przejezdnych skubać i zabrał się też za miejscowych. Rozpijał chłopów, rachunki zawyżał, lichwę wprowadzał. Nierzadko ostatni worek zboża zabrać za dług potrafił, cale rodziny nie tylko w biedzie ale i w głodzie pogrążając. Złorzeczyli mu oszukani, płynęły łzy pokrzywdzonych, aż Pan Bóg podniósł karzącą Prawice i JanKieła obłędem naznaczył. A może tylko zrozumienie ogromu własnych grzechów mu dał i to sprawiało obłęd. W każdy razie odtąd błąkał się on po okolicy z workiem zboża na plecach i spotkanych garstką obdarowywał i o przebaczenie prosił. Aż do śmierci, a nawet dłużej, bo podobno raz w roku, z workiem na plecach, rusza na wieś w swoją pokutną wędrówkę. Ci którzy go spotkali najpierw ze strachu mówić nie mogą a potem wstydzą się przyznać i dalej milczą. I tylko samo wyrosłe kępki zbóż przy domach czy drodze świadczą o tym, że JanKieł tędy przechodził i zboże rozsypał...
Zdaniem autorki "Anatomii upadku" film nie przesądza o tym, co się stało w Smoleńsku, ale zebrane przesłanki wskazują, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu. Jak podkreśliła we wtorek, film prezentuje "wyniki prac dziesiątków profesorów, którzy prowadzą eksperymenty, badania związane z poszczególnymi wątkami śledztwa smoleńskiego na własną rękę, a często wbrew temu, czego życzyłyby sobie władze w Polsce".
ale przez "wielkich kinematografii" zbyty milczeniem, bo śmie pokazywać prześladowanych katolików. Film niesie wiele pytań min. o granice pokojowych odpowiedzi na przemoc i prześladowania, o to jaką odpowiedź musi otrzymać mason lub lewak, by ją zrozumiał, i inne.
Od kwietnia (rok po światowej premierze) na ekranach kin w Polsce.